czwartek, 2 października 2014

Crni čaj - na "poznańskich salonach"

Podobno sztuka czytania we współczesnej kulturze powoli zanika. Jednak nie na naszych skromnych poznańskich "salonach". Bo czy jest coś przyjemniejszego niż wspólne czytanie Czechowa do śniadania, czy zaśmiewanie się do łez przy fragmentach dzieł różnych?

Do listy ulubionych rozrywek drobnych i codziennych dokładam dyskusje na temat etymologii słów. Dzisiaj padło na słowa "czajnik" i "herbata".

- Jakiej herbaty się napijesz? Pokrzywa, rumianek, melisa, mięta...?
- Tym razem normalną poproszę.
- Normalna. A wiesz, że...

Każdy z nas we własnym kontekście kulturowym wytycza granice swojej normalności. Herbata normalna, to dla Polaka herbata czarna. Ale czy to takie oczywiste dla Brytyjczyka, Niemca, czy Chorwata? Pamiętam jak pierwszy raz, będąc w chorwackim supermarkecie, omiatałam przepastne półki z herbatami. Rumianek, malinowa, wiśniowa, miętowa, jabłkowa, porzeczkowa, różana... A gdzie "normalna" herbata? Nie ma? Czy to możliwe? Możliwe, gdyż "crni čaj", spożywany w Chorwacji zazwyczaj w przypadku dolegliwości żołądkowych, nie bije tam rekordów popularności. Nie ma się co dziwić, etymologia polskiego słowa herbata, też wskazuje na wywar leczniczy. HERBA (ziele) - TA (herbaciane, tak jak w angielskim "tea", czy niemieckim "tee").

W takim razie skąd w Polsce tak ekstensywny zwyczaj picia czarnej herbarty? Hm... "Na pewno był już rozwinięty za czasów Mickiewicza" - stwierdza z przekonaniem P. Więc może z Rosji? Bo z Rosji przecież już niedaleko do Chin. No i wszystko by się zgadzało. Po rosyjsku "čaj" to przecież herbata. A, stąd "czajnik", czyli w skrócie samowar. (Uwielbiam te nasze popołudniowe dywagacje.)



Faktycznie, jak się okazuje, zwyczaj picia herbaty, szczególnie w szklankach, zawdzięczamy zaborowi rosyjskiemu. W wieku XVIII pito ją jedynie na salonach. Szczególnie często na dworze Stanisława Augusta Poniatowskiego. Prawdziwa rewolucja przyszła jednak podobno po spadku cen cukru w wieku XIX, bo jak wiadomo herbatka najlepiej smakuje na słodko. Naszą jakże piękną tradycję picia czarnej herbaty przypieczętowały czasy PRLu. Choć drastycznie spadła jej jakość, to i tak było o nią łatwiej, niż o kawę (symbol kapitalistyznego luksusu).

Tak oto zaspokojona została moja kulturowa ciekawość. A wasza?

niedziela, 7 kwietnia 2013

Klapa - tradycyjna muzyka chorwacka

Może się wydawać, że Asystentura Comeniusa w mieście tak małym jak Daruvar pozostawia wiele do życzenia pod względem życia towarzyskiego, ale tak naprawdę jest to idealne miejsce do poznawania codziennych zwyczajów i chorwackiej kultury. Niezmiernie ważne jest jednak aby nie marnować żadnej okazji do integrowania się z lokalną społecznością. Wyznając tę zasadę, w sobotę wybrałam się z grupą znajomych na koncert żeńskiej klapy Stentoria.


Klapa stanowi grupę przyjaciół lub zespół wykonujący muzykę a capella. Do repertuaru klap należą dobrze znane, tradycyjne chorwackie utwory rozpisane na wiele głosów. Większość piosenek wywodzi się z terenów Dalmacji. Teksty zawierają więc elementy lokalnych dialektów. Traktują one zazwyczaj o nadmorskim życiu, ciężkiej pracy i przygodach miłosnych rybaków, o szacunku do rodziców i osób starszych, o uprawie oliwek i fig, o życiu, tęsknocie i śmierci. O tym jak dobrze znane są to utwory świadczyć może jedynie fakt, że byłam jedyną osobą, która podczas bisu nie przyłączyła się do ich wykonywania. 

Tradycyjnie klapa składała się wyłącznie z mężczyzn. Współcześnie można jednak spotkać również żeńskie zespoły odnoszące sukcesy i cieszące się powodzeniem. Prócz nielicznych profesjonalnych muzyków do zespołów należą osoby różnych profesji które połączyła miłość do muzyki i dobrej zabawy. Stentoria powstała w 2009 roku z inicjatywy Romany Bakarić (obecnie dyrektorki szkoly średniej) oraz Lidy Farkaš (nauczycielki kształcenia zintegrowanego ze szkoły, w której odbywam asystenturę). Grupa wykonuje tradycyjne chorwackie pieśni i popularne kompozycje kontynentalne. Sprawdźcie sami!


Jeden z utworów, który najbardziej przypadł mi do gustu "More snova", 
przy akompaniamencie gitary.
Na żywo robi dużo większe wrażenie.

1. sopran: Lida Farkaš 
2. sopran: Tena Farkaš, Antonia Varat
1. alt: Ivana Klubička, Maja Cabrnoh
2. alt: Maja Ulovec, Miroslava Verasto, Romana Bakarić
gitara - Romana Bakarić

Tekst: Tedi Spalato

Tili bi, tili bi moru, 
tili bi, tili bi mi
Tili bi, tili bi moru, 
tili bi ja i ti

Moremo, moremo moru, 
moremo i moramo mi
Moremo, moramo moru, 
moramo ja i ti

Opijeni morem snova, 
porat sriće tražili smo mi 
Odnilo nas more, more snova, 
tonemo u moru jubavi

wtorek, 5 lutego 2013

Rijeka - miasto Al'a Capone

Pierwszy przystanek w Chorwacji to położona na wschód od Istrii Rijeka. Miasto znajduje się na północnym wybrzeżu zalewu rijeckiego u podnóża masywu górskiego Risnjak. Dzięki temu dość spartańskie warunki hotelowe rekompensuje mi wspaniały widok z okna obejmujący zarówno morze jak i góry.



Rijeka jest trzecim co do wielkości miastem i największym portem w kraju.



Miasto jest prężnym ośrodkiem przemysłowo-handlowym, ale nie brakuje tu też atrakcji turystycznych. Serce miasta stanowi Korzo - deptak zbudowany na miejscu dawnych murów obronnych doszczętnie zniszczonych po trzęsieniu ziemi w 1750 roku.  Jedyne pozostałości średniowiecznych murów to elementy Starej Bramy (Stara vrata) stanowiące wejście do fortyfikacji oraz wieża zegarowa niegdyś stojąca nad samym brzegiem morza. W XVIII wieku dodano zegar i przebudowano ją w stylu barokowym.



W pobliżu Korzo znajduje się również Krzywa Wieża (Kosi Toranj) z powodów hydrologicznych pochylona o ok 40 cm w stronę kościoła Wniebowzięcia Marii Dziewicy. Podstawą wieży są kamienie pozostałe po rzymskich domach. Jak widać, nie trzeba jechać do Pizzy żeby zobaczyć "Krzywą Wieżę". Można wybrać się do Chorwacji :-)



Jeden z najwyższych budynków znajdujących się przy Korzo, drapacz chmur zwany "komodą"został ufundowany w całości ze środków Al'a Capone. W latach trzydziestych Rijeka była jednym z niewielu portów w Europie, które oferowało bezpośrednie połączenia z Nowym Jorkiem. Przed swoim wyjazdem do Stanów Zjednoczonych, gangster przez kilka lat związany był właśnie z tym nadmorskim ośrodkiem.



Najpiękniejsze widoki na okolicę rozciągają się ze wzgórza Trsat, na którym położony jest forteczny zamek o tej samej nazwie. Zamek strzeżony jest przez importowanego z Wenecji lwa, strzegącego miasto przed wszelkimi zatargami.




fot. Klaudia Jarząbek

piątek, 1 lutego 2013

Trouble with travelling light


Jednym z podstawowych problemów, które zazwyczaj napotykamy przed wszelkimi wyjazdami jest sam proces pakowania się. Czy nasz wyjazd trwać będzie tydzień, czy pół roku nie robi to wielkiej różnicy. Walizka zapełnia się zazwyczaj w równie szybkim tempie. Czy powodem jest nasz konsumpcyjny styl życia? Całkiem możliwe. Ludzie mają tendencje do kupowania, posiadania, a przede wszystkim przywiązywania się do przedmiotów. Nie jest to wielkim odkryciem. Sprawdza się również w moim przypadku. Wychodząc dzisiaj rano z domu ze smutkiem patrzyłam na moją zupełnie nową, błyszczącą mega-turbo suszarkę, która nie znalazła się w mojej torbie ze względu na swoje rozmiary. Pożegnać musiałam się również z wieloma innymi przedmiotami codziennego użytku, które niby są niezastąpione, ale bez których jak widać obyć się można. Hołdując zasadzie 'travel light' strałam się oprzeć pokusie wkładania do walizki czego popadnie (mniej lub bardziej skutecznie). Rozsądny podróżnik nie powinien ciągnąć za sobą 'nadbagażu' – w sensie rzeczy materialnych. Co potencjalnie nas może spowolnić i ograniczyć należy zostawić za sobą, a nie ciągnąć jak kulę u nogi. Ograniczenia wagowe i wymiarowe pociągnęły za sobą również dylemat 'modnie czy wygodnie?'. Konsekwentnie zrezygnowałam więc z rzeczy, które choć ładne, to jednak nie noszone przeze mnie na co dzień lub w podróży mało praktyczne. I tak zamykając za sobą drzwi pożegnałam się w myślach ze wszystkim naraz i z osobna otwierając umysł na nowe...


  

środa, 30 stycznia 2013

Croatia, here I come!


Whether you like it or not, I'm going to disappear from Poznań's event scene for a while. 
Why is that?  On Friday (the 1st of Feb), I'm heading to Croatia to teach in Vladimir Nazor Primary School, Daruvar. 

I officially invite you to accompany me in my travel 
and truly INTERCOOLTURAL experience.

Are you ready to discover the true face of  Croatia with me?


sobota, 3 listopada 2012

Świat należy do nas!

Tak jak wspominałam, 29 października na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa odbyło się przedsięwzięcie ważące na przyszłej karierze wielu z jego uczestników. Na Akademię Rozwoju i przedsiębiorczości składały się ciekawe warsztaty, prezentacje firm oraz indywidualne konsultacje, jak  również możliwość rozbudowania własnego kapitału społecznego.

W tym roku, z dumą reprezentując Pracownię Integracji Społecznej PRZYSTAŃ KULTUR, wraz z moim nieocenionym źródłem inspiracji zawodowej– Katarzyną, miałyśmy okazję odcisnąć swój ślad na mapie wszystkich instytucji biorących udział w wydarzeniu. Świat należy do nas! Do nas wszystkich zgromadzonych w jednym miejscu podczas godzinnych warsztatów na temat rozwoju kariery w międzynarodowym środowisku. Ale też do wszystkich nas, którzy mają odwagę marzyć oraz w pełni się rozwijać i realizować w ambiwalentnej rzeczywistości.

Tym, których spotkanie z różnych powodów ominęło obiecałam kilka wskazówek w jaki sposób tanio i efektywnie wrócić do wyjazdów zagranicznych. Jednym z programów, który stwarza bogate możliwości edukacyjno-podróżnicze są z pewnością Warsztaty Grundtviga. Warsztaty skierowane są do wszystkich osób dorosłych (powyżej 18 roku życia) i dotyczą tematyki z zakresu niezawodowej edukacji dorosłych. Oznacza to, że z bogatego Katalogu Warsztatów wybrać możecie wszystkie, które nie mają związku z waszym wykształceniem oraz wykonywanym zawodem. Zdecydowanie mocną stroną programu jest pełne finansowanie udziału w warsztatach. Organizator pokrywa wszelkie koszty związane z podróżą, zakwaterowaniem oraz udziałem w wydarzeniach edukacyjnych oraz seminariach. Warsztaty odbywają się we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej oraz w krajach partnerskich (Turcja, Chorwacja, Szwajcaria oraz Norwegia). Jest to jedyna w swoim rodzaju możliwość połączenia podróżowania z niestandardowym sposobem spędzania wolnego czasu, czy wakacji. Każdorazowo (bo udział w warsztatach można brać co trzy lata), jest to od 5 do 10 dni nauki, wspaniałej zabawy w międzynarodowym towarzystwie oraz obcowania z kulturą kraju przyjmującego. Osoby zainteresowane poszczególnymi zajęciami składają wnioski bezpośrednio u ich organizatorów, co stanowi znaczne uproszczenie procesu aplikacyjnego. Wystarczy znaleźć interesujący was warsztat, złożyć mailową prośbę o przesłanie formularza oraz odesłać uzupełniony dokument do organizatora. Nic prostszego J Wszelkie niezbędne informacje oraz aktualny Katalog Warsztatów Grundtviga znajdziecie na stronie programu.


Zainteresowani? Czekam na wasze komentarze. Z chęcią również odpowiem na wszelkie pytania.

wtorek, 16 października 2012

YES Europe

Na przełomie życia studenckiego i postudenckiego nie popisałam się niestety weną pisarską. Choć na nudę narzekać nie mogłam i nadal nie mogę, a tematów wokół na pęczki, słowa same nie przelewają się jakoś na (wirtualny) papier. Wracam do was jednak z pewnym spostrzeżeniem. Miałam ostatnio przyjemność zaobserwować jak w wielu znanych mi kobietach, również we mnie, z biegiem lat zbudził się pewien instynkt. I nie jest to bynajmniej instynkt macierzyński, a najzwyczajniej w świecie pragnienie podróżowania.

Erasmus dla większości z moich bliskich znajomych jest już tylko mglistym wspomnieniem. Pomijając tych, którzy okazję do wyjazdu na studia za granicą zignorowali lub co gorsza przegapili. Ci ostatni z pewnością teraz żałują swojej niewykorzystanej szansy. Nieliczni idąc za ciosem zdecydowali się kontynuować swoje zagraniczne wojaże na praktykach, stażach lub zamorskim wolontariacie. Inni, albo zredukowali swoje instynkty po 25 urodzinach do all-inclusive w Grecji, albo odczuwając ze zdwojoną siłą swój instynkt podróżniczy cierpią katusze kisząc się w polskiej kapuście (biada jeśli tylko z własnej nieporadności). Kapusta smaczna, bo polska, ale od czasu do czasu  ma się ochotę na bardziej egzotyczne dania.

Nie wszystko jednak stracone. Jak się okazuje, na smakowanie życia podróżując nigdy nie jest za późno. Jak rozwijać swoje pasje za granicą zawodowo pracując i nic za to nie płacić? Będziecie mieli okazję dowiedzieć się 29 października o godzinie 11.50 w sali 125 na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM (Kampus Morasko) lub czytając kolejny wpis po zakończonych warsztatach.

W imieniu PRZYSTANI KULTUR serdecznie zapraszam!