Jednym z podstawowych problemów, które
zazwyczaj napotykamy przed wszelkimi wyjazdami jest sam proces
pakowania się. Czy nasz wyjazd trwać będzie tydzień, czy pół
roku nie robi to wielkiej różnicy. Walizka zapełnia się zazwyczaj
w równie szybkim tempie. Czy powodem jest nasz konsumpcyjny styl
życia? Całkiem możliwe. Ludzie mają tendencje do kupowania,
posiadania, a przede wszystkim przywiązywania się do przedmiotów.
Nie jest to wielkim odkryciem. Sprawdza się również w moim
przypadku. Wychodząc dzisiaj rano z domu ze smutkiem patrzyłam na
moją zupełnie nową, błyszczącą mega-turbo suszarkę, która nie
znalazła się w mojej torbie ze względu na swoje rozmiary.
Pożegnać musiałam się również z wieloma innymi przedmiotami
codziennego użytku, które niby są niezastąpione, ale bez których
jak widać obyć się można. Hołdując zasadzie 'travel light'
strałam się oprzeć pokusie wkładania do walizki czego popadnie
(mniej lub bardziej skutecznie). Rozsądny podróżnik nie powinien
ciągnąć za sobą 'nadbagażu' – w sensie rzeczy materialnych. Co
potencjalnie nas może spowolnić i ograniczyć należy zostawić za
sobą, a nie ciągnąć jak kulę u nogi. Ograniczenia wagowe i wymiarowe pociągnęły za sobą również dylemat 'modnie czy
wygodnie?'. Konsekwentnie zrezygnowałam więc z rzeczy, które choć
ładne, to jednak nie noszone przeze mnie na co dzień lub w podróży
mało praktyczne. I tak zamykając za sobą drzwi pożegnałam się w
myślach ze wszystkim naraz i z osobna otwierając umysł na nowe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz