wtorek, 5 lutego 2013

Rijeka - miasto Al'a Capone

Pierwszy przystanek w Chorwacji to położona na wschód od Istrii Rijeka. Miasto znajduje się na północnym wybrzeżu zalewu rijeckiego u podnóża masywu górskiego Risnjak. Dzięki temu dość spartańskie warunki hotelowe rekompensuje mi wspaniały widok z okna obejmujący zarówno morze jak i góry.



Rijeka jest trzecim co do wielkości miastem i największym portem w kraju.



Miasto jest prężnym ośrodkiem przemysłowo-handlowym, ale nie brakuje tu też atrakcji turystycznych. Serce miasta stanowi Korzo - deptak zbudowany na miejscu dawnych murów obronnych doszczętnie zniszczonych po trzęsieniu ziemi w 1750 roku.  Jedyne pozostałości średniowiecznych murów to elementy Starej Bramy (Stara vrata) stanowiące wejście do fortyfikacji oraz wieża zegarowa niegdyś stojąca nad samym brzegiem morza. W XVIII wieku dodano zegar i przebudowano ją w stylu barokowym.



W pobliżu Korzo znajduje się również Krzywa Wieża (Kosi Toranj) z powodów hydrologicznych pochylona o ok 40 cm w stronę kościoła Wniebowzięcia Marii Dziewicy. Podstawą wieży są kamienie pozostałe po rzymskich domach. Jak widać, nie trzeba jechać do Pizzy żeby zobaczyć "Krzywą Wieżę". Można wybrać się do Chorwacji :-)



Jeden z najwyższych budynków znajdujących się przy Korzo, drapacz chmur zwany "komodą"został ufundowany w całości ze środków Al'a Capone. W latach trzydziestych Rijeka była jednym z niewielu portów w Europie, które oferowało bezpośrednie połączenia z Nowym Jorkiem. Przed swoim wyjazdem do Stanów Zjednoczonych, gangster przez kilka lat związany był właśnie z tym nadmorskim ośrodkiem.



Najpiękniejsze widoki na okolicę rozciągają się ze wzgórza Trsat, na którym położony jest forteczny zamek o tej samej nazwie. Zamek strzeżony jest przez importowanego z Wenecji lwa, strzegącego miasto przed wszelkimi zatargami.




fot. Klaudia Jarząbek

piątek, 1 lutego 2013

Trouble with travelling light


Jednym z podstawowych problemów, które zazwyczaj napotykamy przed wszelkimi wyjazdami jest sam proces pakowania się. Czy nasz wyjazd trwać będzie tydzień, czy pół roku nie robi to wielkiej różnicy. Walizka zapełnia się zazwyczaj w równie szybkim tempie. Czy powodem jest nasz konsumpcyjny styl życia? Całkiem możliwe. Ludzie mają tendencje do kupowania, posiadania, a przede wszystkim przywiązywania się do przedmiotów. Nie jest to wielkim odkryciem. Sprawdza się również w moim przypadku. Wychodząc dzisiaj rano z domu ze smutkiem patrzyłam na moją zupełnie nową, błyszczącą mega-turbo suszarkę, która nie znalazła się w mojej torbie ze względu na swoje rozmiary. Pożegnać musiałam się również z wieloma innymi przedmiotami codziennego użytku, które niby są niezastąpione, ale bez których jak widać obyć się można. Hołdując zasadzie 'travel light' strałam się oprzeć pokusie wkładania do walizki czego popadnie (mniej lub bardziej skutecznie). Rozsądny podróżnik nie powinien ciągnąć za sobą 'nadbagażu' – w sensie rzeczy materialnych. Co potencjalnie nas może spowolnić i ograniczyć należy zostawić za sobą, a nie ciągnąć jak kulę u nogi. Ograniczenia wagowe i wymiarowe pociągnęły za sobą również dylemat 'modnie czy wygodnie?'. Konsekwentnie zrezygnowałam więc z rzeczy, które choć ładne, to jednak nie noszone przeze mnie na co dzień lub w podróży mało praktyczne. I tak zamykając za sobą drzwi pożegnałam się w myślach ze wszystkim naraz i z osobna otwierając umysł na nowe...