piątek, 1 czerwca 2012

Trzy razy na powitanie całują się Serbowie

Lektura pierwszego rozdziału przewodnika historycznego po Chorwacji skłoniła mnie do refleksji na temat natury i przejawów polskiego i chorwackiego nacjonalizmu. Zarówno Polskę, jak i Chorwację charakteryzuje  burzliwa i turbulentna historia. Najpierw długie lata walki o niepodległość i autonomię. My mieliśmy swojego Piłsudskiego, Chorwaci swojego Radicia. Punktem zwrotnym w historii obu narodów była II Wojna Światowa. Polacy broniąc swojej suwerenności nawoływali o pomoc ze strony ententy, Chorwaci przyjęli ideologię hitlerowską i podążyli wspólną ścieżką z Niemcami. Na kilka lat oficjalnymi symbolami Niezależnego Państwa Chorwackiego stały się krzyż, sztylet, rewolwer i granat. Reżim Pavlica okupiony został serbską krwią. Czystki etniczne przeprowadzone w obozie koncentracyjnym w Jasenovacu porównywane są często do niemieckich działań w Auschwitz. Bez względu na obraną drogę, los nie obszedł się z żadnym z narodów łaskawie. My mieliśmy swój Katyń, Chorwaci mieli Bleiburg (ponad 23 tys. jeńców wojennych i cywili brutalnie zamordowanych przez przedstawicieli armii jugosławiańskiej w 1945r.). A po wojnie? Po wojnie oba państwa zalała fala komunizmu. My mieliśmy Rokossowkiego, jako faktycznego wielkorządcę Polski, Chorwaci znosili dyktaturę Tity.

Choć dokonałam zestawienia tych kilku faktów historycznych, intencją tekstu nie jest ich porównywanie. Udźwignięcie tego tematu nie byłoby możliwe bez pogłębionej wiedzy na temat historii Bałkanów.Wszystkie wspomniane wydarzenia odbiły się jednak w narodowej świadomości i kulturze obu obszarów.

Świadectwem do dziś głęboko zakorzenionego chorwackiego nacjonalizmu jest historia , która zwróciła moją szczególną uwagę. Polski historyk, Sławomir Koper czekając na placu bana Jalecicia (Zagrzeb) na Radoslava, Chorwata poznanego 20 lat wcześniej, zaczyna swoją opowieść...
"W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ten student z Zagrzebia przyjechał na stypendium do Warszawy. Miał poszukiwać elementów panslawizmu (ruchu dążącego do zjednoczenia wszystkich Słowian pod berłem cara) w prasie polskiej XIX stulecia. Informacji zbyt wielu nie znalazł, za to polubił naszą kuchnię i poznał przyszłą żonę. Nic dziwnego, że jego pobyt się przedłużył, a Radoslav z żalem opuszczał Polskę (...). Niewiele się zmienił przez ostatnie lata. Na  ciemnej czuprynie pojawiły się srebrzyste nitki, ale podszedł do mojego stolika dawnym, sprężystym krokiem.

- Slavko, Slavko, wreszcie witam w Zagrzebiu - rzucił mi się w ramiona.
Ucałowałem go w jeden policzek, drugi, a Radoslav nagle się odsunął, szepcząc po polsku:
- Trzy razy na powitanie całują się Serbowie, Chorwaci tylko dwa razy.
Zdziwiłem się, alebowiem zawsze miał rozsądne podejście do sporów narodowościowych (...). Jako historyk doskonale znał dzieje Jugosławii i zawsze mówił, że tutaj nie było zwycięzców, ani zwyciężonych. I wyjątkowo rozpaczał nad fanatyzmem etnicznym i krwawą wojną (...).
- Teraz są dziwne czasy - mówił - Wojna dawno się skończyła, ale nacjonalizm nadal trwa."
[Koper Sławomir, Chorwacja. Przewodnik historyczny.
O fascynującej historii, jedzeniu i piciu, Warszawa 2011, s. 14 - 16] 

Przytoczona historia jest również przykładem działania skryptów poznawczych, czyli kulturowo specyficznych schematów zachowań stosowanych w określonych okolicznościach. Nie bez przyczyny Belgowie całują tylko raz; Włosi, Hiszpanie, czy Chorwaci dwa razy; Polacy i Serbowie trzy razy, a niektórzy Francuzi aż cztery! Jest to jeden z dowód na to, że detale mają ogromne znaczenie, a podstawowa znajomość skryptów poznawczych i konwersacyjnych może ochronić przed krępującą niezręcznością.